WIDZIEĆ, OCENIĆ, DZIAŁAĆ

Wystąpienie wygłoszone podczas konferencji poprzedzającej Ogólnopolską Pielgrzymkę na Jasną Górę 19-20 czerwca 2015 r.

            Kiedy budowaliśmy struktury naszego stowarzyszenia myślałam, że dwa pierwsze nie stanowią problemu. Wszyscy widzimy jak jest. Żyjemy w tej rzeczywistości, dostrzegamy zło we wszystkich jego przejawach i oceniamy je negatywnie. A zatem widzimy i oceniamy. Brak jedynie trzeciego elementu ? działania.

            Oczywiście nie wszędzie i nie w każdym przypadku. Wielu członków Akcji Katolickiej w parafiach każdej diecezji wykazuje szczere zaangażowanie, wierzy w sens swego działania i od lat nie ustaje w wysiłkach, aby zmieniać świat na lepsze, w duchu Ewangelii i dla dobra człowieka. Tę pracę widać i trudno jej nie doceniać. Zastanawia jednak, dlaczego tak trudno porwać innych. Dlaczego inicjatywy AK nie zyskują poparcia  ludzi wierzących, choćby tych,  którzy przyznają się do chrześcijaństwa. Może dlatego właśnie, że nie tylko działania nam brakuje. To tylko konsekwencja tego, że wielu wciąż nie widzi i nie ocenia. A przecież, aby działać, trzeba najpierw widzieć i ocenić. To prawda, że staramy się, zabieramy głos w ważnych sprawach, organizujemy konferencje, sympozja. Jednak mam wrażenie, że wciąż przekonujemy już przekonanych. To dobrze że organizujemy te spotkania. One są potrzebne nawet dla już przekonanych. Potrzebujemy wiedzy, potrzebujemy argumentów, aby przekonać tych nieprzekonanych. Podobno ponad 70 procent polskiego społeczeństwa opowiadało się za ratyfikacją konwencji ?przemocowej?. Nie sądzę, aby te dane były zafałszowane. Wiele osób zatrzymało się tylko na tytule. A czy można nie popierać dokumentu, który sprzeciwia się przemocy wobec kobiet? Podobnie jest w przypadku in vitro. Jaki odsetek naszego społeczeństwa wie na temat tej metody coś więcej niż to, że pary które nie mogły mieć dzieci, teraz je mają? Ile osób wie jakie konsekwencje rodzi ta metoda, jakie niebezpieczeństwa dla zdrowia matki i dziecka. O względach etycznych nawet nie wspominam. Kto wie jakie zagrożenia mogą pojawić się w kolejnych pokoleniach?

Zdecydowanie brak dwóch elementów : widzieć i ocenić. To jak zatem działać? Jak zachęcić innych do działania skoro nie widzą problemu? To jest ważne zadanie dla Akcji Katolickiej w jej strukturach diecezjalnych, a zwłaszcza parafialnych.  Zadaniem Diecezjalnych Instytutów oraz Parafialnych Oddziałów jest to, aby nasze apele docierały do odbiorców. Krajowy Instytut, można powiedzieć, ma zadanie najłatwiejsze. Mamy sformułować stanowisko, przekazać je do mediów.  Natomiast przekonać do niego społeczeństwo, to misja AK w parafiach i diecezji. Trzeba wiele wyczucie, delikatności, aby zechcieli nas wysłuchać. Ludzie cenią sobie wolność. Tylko czy to jest wolność właściwie pojmowana?

Przypominam sobie niedawną dyskusję, czy mamy prawo śpiewać ?ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie?. Głosy były podzielone. Trudno się nie zgodzić z tym, że dziś nikt nam wolności nie odebrał. Sami się jej wyzbywamy pozwalając, aby inni decydowali za nas. I nie mam tu na myśli jedynie udziału w wyborach, choć z całą pewnością uznać trzeba, że ktoś kto na wybory nie idzie rezygnuje ze swojej wolności. Sądzę też, że nie ma prawa narzekać, bo skoro zrezygnował ze swego prawa i pozwolił zadecydować innym to powinien liczyć się z konsekwencjami. W społeczeństwie, gdzie najwyższą władzą są media, nie jest sztuką zdobyć władzę partii, która nad mediami ma kontrolę, nie jest też sztuką władzę tę utrzymać. Mistrzostwem świata jest przekonać społeczeństwo, że żyjemy na wspaniałej wyspie, która uchroniła się od wszelkich kryzysów i wciąż notujemy stały wzrost gospodarczy, choć emeryci nie mają pieniędzy nie tylko na lekarstwa ale nawet na żywność, choć wiele dzieci jest głodnych, a młodzi masowo opuszczają kraj. Jednak część społeczeństwa wciąż wierzy, że jest bardzo dobrze, a świat zadziwia się fenomenem naszego cudu gospodarczego. Jeżeli tak łatwo uwierzyć w kłamstwa oczywiste, które zweryfikować możemy zaglądając do własnego portfela, o ile trudniej dostrzec manipulacje dotyczące spraw etyki, moralności wiary. Publikujemy nasze apele, stanowiska, listy do parlamentarzystów, jednak pomimo, że staramy się, aby było w nich jak najwięcej racjonalnych argumentów,  to jednak jeśli w ogóle dotrą do większej liczby odbiorców, bo przecież media głównego nurtu nie są zainteresowane ich upowszechnianiem, to w zderzeniu z wszechobecną manipulacją medialną nie są w stanie przekonać mało wymagającego odbiorcę.  Próbuje się nam wmówić, że mamy jakąś nieracjonalną obsesję w temacie gender i przekonuje się nas, że przecież to znana od lat teoria, w dodatku zupełnie nieszkodliwa. Niektórzy wierzą, że genderowcy po prostu troszczą się o biednych, prześladowanych, dyskryminowanych. Nawet jeśli jest jeszcze całkiem spora grupa myślących ludzi, którzy nigdy nie dadzą sobie wmówić, że normalnym jest nienormalne, to istnieje niebezpieczeństwo, że grupa ta będzie się stale zmniejszać w miarę jak dorastać będzie młode pokolenie, wychowane już w innym świecie. Dlatego też największe uderzenie kierowane jest właśnie na najmłodszych. My to widzimy i oceniamy. Trzeba, aby zobaczyli wszyscy. Przede wszystkim zaganiani, zajęci rodzice, którzy nie dostrzegają zmasowanej akcji mającej na celu demoralizację ich dzieci. Ta demoralizacja wkracza do szkół. Wiele zależy od nauczycieli. W Zielonej Górze mamy szkołę Akcji Katolickiej. Można więc być spokojnym o te dzieci. Wielu dyrektorów szkół, w tym również tych państwowych jest członkami Akcji Katolickiej, tam też uchronimy najmłodszych przed demoralizacją. Mamy w swoich szeregach również wielu nauczycieli. Wielu, ale wciąż za mało. Trzeba dotrzeć do innych, do wszystkich. Przecież to są również ludzie wierzący i również mają dzieci. Wspólnie z nimi powinniśmy przeciwstawiać się zagrożeniom. A te zagrożenia tkwią w programach nauczania, które mają przeprogramować sposób myślenia, postrzeganie  rzeczywistości, system wartości młodego pokolenia.

Kolejny problem tkwi w tym, że program nauczania jest coraz bardziej okrojony z lekcji historii, literatury. Oducza się młodych ludzi myślenia. Odbiera się tożsamość. Wszyscy jesteśmy Europejczykami. To prawda. Ale jesteśmy również Polkami. Nasza historia nierozerwalnie związana jest chrześcijaństwem. Odcinając nasze chrześcijańskie korzenie odbiera nam się tożsamość. Nie można nie doceniać tak ważnych inicjatyw, jak konkursy biblijne, przeglądy pieśni chrześcijańskiej i festiwali pieśni patriotycznej. Dlatego wciąż zachęcamy wszystkie diecezje do ich organizowania. W wymiarze krajowym od lat zajmuje się tym ważnym zadaniem Stefan Majerczak z krajowego Zarządu, który w Krakowie organizuje w listopadzie finał krajowy tego festiwalu.  Młodzi ludzie lubią śpiewać. Robią to znakomicie. Nie wszyscy trafią do telewizyjnych konkursów, gdzie śpiewają  na ogół po angielsku. Trzeba im dać szansę śpiewać po polsku. Ten kontakt z pieśnią patriotyczną to dla młodych lekcja historii, kultury, miłości ojczyzny. Na szczęście wiele diecezji podjęło to zadanie. Zachęcam innych. Może ktoś sądzić, że to nieistotne. Że konkurs jak każdy inny. To jest jednak jeden z elementów budujących tożsamość. Tych elementów musi być coraz więcej, aby ułożyć z nich jak z puzzli większą, ważniejszą całość. Temu służą konkursy organizowane w diecezjach, ale również w wymiarze krajowym. Jak ten ostatni poświęcony postaci wielkiego kapłana bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Podziękowania należą się prezesowi Wiesławowi Smereczyńskiemu, który był inicjatorem tego konkursu. To także przypomnienie naszej ważnej historii. Historii w której ogromną rolę odegrali kapłani, dziś tak często atakowani. Zadaniem AK jest ich wspieranie ale i obrona.

Kim jesteśmy. My to wiemy, ale czy będzie to wiedziało kolejne pokolenie….. Słyszymy, że państwo ma być neutralne światopoglądowo. Ale nie ma światopoglądu neutralnego. Albo się w Boga wierzy albo nie. Albo chcemy bronić życia, albo godzimy się na zabijanie dzieci. Albo popieramy zdrowe, normalne rodziny, albo promujemy patologię.  Kto powiedział, że świat bez Boga jest światem neutralnym światopoglądowo. Ateizm to też światopogląd. Brytyjski rząd przyznaje, że chrześcijanie na Wyspach ukrywają swoją wiarę, bo obawiają się dyskryminacji i szykan. Są też przekonani, że ich prawa nie są tak ważne, jak prawa homoseksualistów. Takie wnioski przedstawiła Komisja ds. Równości i Praw Człowieka brytyjskiego rządu po przebadaniu 2,5 tysiąca osób. To w Wielkiej Brytanii. A u nas? Czy w Polsce katolicy też czują się dyskryminowani? Myślę, że tak, skoro można bezkarnie obrażać nas i naszą wiarę, podczas gdy nam zabrania się publicznie głosić nasze wartości. Przytoczę choćby przykład prof. Chazana.

Czy zatem jesteśmy wolni? Nie do końca. Czy mamy zatem prawo śpiewać Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie. Sądzę, że nie. Kiedyś wolność nam odebrano. Mieliśmy więc prawo prosić , aby pomógł nam ją odzyskać. Bóg był dla nas łaskawy. Mieliśmy wielkich Polaków : Św. Jan Paweł II, prymas Stefan Wyszyński. Teraz sami rezygnujemy z wolności. A zatem, jeśli chcemy prosić Boga o pomoc, dajmy mu szansę choćby idąc na wybory. I to właśnie jest zadaniem Akcji Katolickiej. Budzić świadomość. Przekonywać, że mamy prawo wierzyć w Boga, żyć zgodnie z przykazaniami i domagać się poszanowania wartości chrześcijańskich. Cała Europa solidaryzowała się z Charli Hebo. Urządzano marsze w imię wolności słowa. I choć zdecydowanie należy potępić dokonane morderstwo, to z całą pewnością nie można gloryfikować plugawego pisma. Wielka szkoda, że nie urządza się marszów w obronie mordowanych chrześcijan. Może to jest zadanie dla nas? To z całą pewnością jest zadanie dla  nas. Uczestniczymy przecież w marszach dla życia i rodziny, w obronie wolnych mediów, czy w orszaku Trzech Króli. Każde takie wyjście na ulicę jest manifestacją naszej wiary i naszych przekonań. Budowaniem naszej tożsamości Polaka i katolika, dumnego ze swojej wiary i wyznawanych wartości.

Mamy również  prawo być dumni z naszej historii. Tej prawdziwej. Nie pisanej antypolskimi filmami, nawet tymi oskarowymi. Wiem, że niektórzy zarzucają nam, że nie potrafimy się cieszyć z tak wielkiego sukcesu. Na rezultaty tego sukcesu nie trzeba było długo czekać. Nie możemy się dziwić, że tak nas potem postrzegają. Nie możemy się oburzać na słowa dyrektora FBI . Może widział ?Idę?. W końcu Oskarowy film. I nie zgodzę się z tym, że to tylko film, fikcja. Ale to z filmów ludzie uczą się historii. Inni zadbali o swoją politykę historyczną. Niemcy kręcą takie filmy jak ?Nasze matki, nasi ojcowie?.  Dzięki konsekwentnym działaniom wyparli ze świadomości wielu ludzi, że Niemcy są odpowiedzialni za okropności II wojny światowej. Wojnę wywołali naziści. Jak by to byli kosmici. Natomiast, dowiadujemy się, że obozy koncentracyjne były polskie. W ?Liście Shindlera?, to Niemiec ratuje Żydów. Na podstawie tego filmu twórcy gry w Stanach Zjednoczonych wsnuli wniosek, że to Polacy mordowali Żydów, a Niemcy ich ratowali. Trudno się nie zgodzić z tym, że wśród Polaków byli i tacy, których przedstawiono w filmie ?Pokłosie?. Byli. Tak samo jak w każdym innym narodzie. Tylko, że mówi się głównie o nich, tak jakby to był cały naród. Kilka takich filmów i zachód postrzega nas jako zbrodniarzy. Szkoda, że nikt nie nakręcił filmu o św. Maksymilianie Kolbe o Zofii Hendlerowej, o wielu Polakach, którzy z narażeniem życia własnego i swoich rodzin ratowali Żydów.

Dobrze, że mamy media katolickie. Szkoda, że tak niewielu katolików czyta, słucha, ogląda. To też jest zadanie dla AK. Przekonać innych, że warto. Że to nie tylko ?mohery? i ?oszołomy?, jak mówią kąśliwie ludzie nam niechętni, są odbiorcami tych mediów. Trzeba zdobyć wiedzę, aby wyrobić sobie własne, nie sterowane przez innych zdanie.

Dwadzieścia lat temu, kiedy zaczynaliśmy budować AK, mówiliśmy o bibliotekach. Ufam, że ludzie jeszcze czytają. Dziś musimy do nich przemówić również obrazem.  Podczas ostatniej Rady KIAK, wyświetliliśmy film ?Bóg nie umarł?. Właśnie po to, aby zachęcić państwa do pokazywania tego filmu i innych wartościowych filmów, w diecezjach, w parafiach. Dwadzieścia lat temu wiele DIAK-ów wydawało biuletyny. Dziś jest czas aby zamienić je na strony internetowe. Parafialne Oddziały AK powinny mieć strony internetowe. Niestety nie wszystkie Diecezjalne Instytuty je mają. Nie wszystkie z już istniejących są aktualne, nie wszystkie ?żyją? aktualnymi problemami. Mamy dostęp do tak nośnego narzędzia, a nie korzystamy z niego. To wielkie zaniedbanie. Wiem, że może być trudno ale trzeba znaleźć osobę, która będzie za to odpowiedzialna. Proszę mi wierzyć ? warto. Można poprosić o pomoc młodych , np. KSM.  To nam pozwoli wyjść na zewnątrz, do ludzi. Biuletyn trafia do naszych członków. Strona jest dostępna dla wszystkich. Musi być tylko na tyle interesująca, aby chcieli tam zaglądać. Takim wyjściem do ludzi były nasze akcje plakatowe. Trzeba je kontynuować. W tym roku będzie to jedynie plakat kongresowy, ale wrócimy do tematycznych. Diecezja rzeszowska poszła dalej. AK zorganizowała tam akcję bilbordową. To bardziej kosztowne, ale okazuje się realne.

?W niedzielę nie kupuje?. To proste hasło. Długo zastawialiśmy się jakie wybrać. Nikt nie lubi gdy się go upomina, coś nakazuje. Dlatego nie wzywaliśmy ?W niedzielę nie kupuj?. Wskazaliśmy, że my świętujemy niedzielę, ufając, że to zmusi innych do zastanowienia, do przyznania, że może warto. Zwracam uwagę na ten aspekt. Niczego nie narzucać. Starać się tak przekazywać sygnały, aby przyniosły oczekiwane rezultaty. To dobrze, że ktoś pomyślał, aby przypomnieć, że konkubinat to grzech. Myślę, że ci którzy w nim żyją wiedzą o tym, ale to bagatelizują. Brak mi jednak innego hasła na plakatach, na bilbordach – hasła : Budujmy małżeństwo z Bogiem. Zaprośmy Boga do naszej rodziny. On nam pomoże. Pozytywny przekaz. Zawsze trzeba się zastanowić jaki skutek przyniesie nasze działanie, co chcemy osiągnąć i czy to jest właściwa metoda. To nie jest łatwe. Jak znaleźć granicę? Przecież trzeba mówić jasno, otwarcie, nazywać zło po imieniu. Ale trzeba też wiele rozwagi, delikatności, poszanowania cudzej wolności. A człowiek ma prawo wybierać. Nawet zło. Chodzi o to abyśmy go zachęcili do zmiany, a nie utwierdzili w tym złym wyborze. Zwłaszcza jeśli chodzi o tak ważne wybory, jak te dotyczące rodziny. Cenne są każde działania AK na rzecz rodziny. Teraz, kiedy mamy tak wiele rozwodów i związków nieformalnych. To dobrze, że mamy parafialne festyny rodzinne, ale potrzeba nam jeszcze poradni rodzinnych, pracy z młodzieżą, z dziećmi.

Czy dojrzeliśmy do tego, aby podjąć takie zadania? Jestem przekonana, że tak. Szkoła AK to duże wyzwanie. Nie namawiam do tego tych, którzy nie mają zaplecza. Ale można prowadzić świetlice przyparafialne. Odwiedzając diecezje miałam okazję przekonać się jak wielkie może to być przedsięwzięcie. W niektórych, że wymienię choćby archidiecezję łódzką ? kilkaset młodych ludzi tygodniowo przewija się przez tę świetlicę. A takich jest w kraju więcej.Trzeba szukać innych dróg, aby dotrzeć do najmłodszych. To jest konieczne. To powinien być priorytet. Oburzamy się, że młodzi nie chcą zawierać małżeństw. Dlaczego? Boją się odpowiedzialność. Ślub, nawet ten cywilny kontrakt, jawi się jako coś nieodwracalnego. Nawet jeśli wielu dopuszcza możliwość rozwodu. Kultura tymczasowości i wielkich wymagań. Trzeba mieć elegancko urządzony  dom lub przynajmniej wielkie mieszkanie i wakacje dwa razy do roku , najlepiej za granicą. I nie ma miejsca na dziecko. Na jednym z osiedli w Poznaniu jest większy wybieg dla psów niż plac zabaw dla dzieci. Na pytanie czy to jest w porządku, pani z pieskiem powiedziała, że oczywiście tak, bo więcej ludzi ma psy niż dzieci. Jakie to smutne.

Kultura umiaru i odpowiedzialności ? tego nam trzeba. Tego ma uczyć AK. Możemy narzekać na młodych, ale co zrobiliśmy aby to zmienić? Jeżeli będziemy się spotykać raz w miesiącu aby rozważać  materiały formacyjne, to bardzo dobrze, ale to o wiele za mało. Nie narzekajmy, że brak przychylności proboszcza, czy biskupa. Wierzę, że to się zdarza. Jednak odwiedzając diecezje, a odwiedziłam ich wiele, nie spotkałam się z wyraźną  niechęcią pasterzy. Myślę, że niektórzy wyczekują. Jeśli przekonają się że jest w nas życie, energia do działania, to z pewnością nie będą przeszkadzać.

Po dwudziestu latach istnienia, nie możemy już pytać czym mamy się zająć. My to już wiemy. I ja to widzę odwiedzając diecezje. Ale tego działania wciąż jeszcze jest za mało. To nie jest wyrzut. To jest zachęta do działania. Do rozwoju.

Raz jeszcze wrócę do tematu dzieci. Dziś rozgrywa się walka o ich dusze i my musimy o te dusze zawalczyć. Coraz mniej ministrantów, młodzieży skupionej wokół Kościoła. Jest KSM, ale to już nieco starsza młodzież. A kto zajmuje się dziećmi? Pani minister edukacji? Genderowcy? Telewizja? Internet?  Nie dziwmy się potem żyją w związkach nieformalnych , że nie chcą mieć dzieci, że nie znają przykazań, choć są ochrzczeni. Mają rodziców, to prawda. Jednak nie zawsze rodzina wypełnia swoje zadania. A co z Eurosierotami? Przecież pół Polski wyjechało. Dzieci pozostały z dziadkami, opiekunami. Podejmijmy to najważniejsze dziś zadanie. Walczmy o dusze najmłodszych. Warto zorganizować konkurs, festiwal. To nie jest aż tak wielki wysiłek, a zysk może być wielki.

Myślę, ze na długo pozostanie w pamięci młodych wizyta w TVP  podczas finału konkursu poświęconego bł. Ks. Jerzemu. Warto organizować wypoczynek letni, świetlice, pomoc w nauce. (Polskie uczelnie są na szarym końcu w rankingu szkół wyższych w świecie). Wymieniłam kilka form aktywności, które już państwo podjęliście. Jest wiele innych jeszcze nie podjętych. Jestem pewna, że odnajdziecie je państwo w bogactwie własnych pomysłów.

Mówiłam kiedyś, że potrzeba nam AK branżowej. Wiele czytałam materiałów dotyczących AK przedwojennej, tekstów Piusa X, Piusa XI i dochodzę do wniosku, że nie jest to właściwa droga. W materiałach włoskiej AK z 1931 roku odnajdujemy wskazanie, że ? do programu AK nie należy tworzenie stowarzyszeń zawodowych. Nie stawia ona sobie przeto celów syndykalistycznych, ale wyłącznie duchowe i religijne i dąży do tego by syndykaty coraz lepiej odpowiadały zasadom współpracy klas oraz celom społecznym i narodowym w kraju katolickim?.To był 1931r., stąd mowa o klasach. To brzmi dziś anachronicznie. Jednak przesłanie jest jasne. AK nie ma reprezentować interesów grup zawodowych, ale ma jednoczyć.

Dwadzieścia lat temu zastanawialiśmy się czy AK ma jednoczyć wszystkie ruchy i organizacje istniejące w Kościele, czy też ma być odrębnym stowarzyszenie. Zwyciężyła ta druga opcja. I dobrze się stało. Uniknęliśmy fikcji przemianowania tego co już istniało nazywając to Akcją Katolicką. Stworzyliśmy nową jakość. Dziś po dwudziestu latach czas wrócić do tego pytania i dziś odpowiedź jest inna. Teraz, kiedy stworzyliśmy nową jakość, a  inne ruchy i organizacje kościelne nie obawiają się, że AK zechce je zdominować, czas abyśmy stali się animatorem jednoczenia wszystkich środowisk kościelnych. KSM jest naszym najbardziej naturalnym partnerem. Ale przecież są jeszcze ruchy ochrony życia, stowarzyszenie rodzin katolickich. Wciąż nie wykorzystujemy w pełni naszego udziału w fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia. Nasza siła w jedności. Mamy innym wiele do zaoferowania. Przede wszystkim przejrzyste struktury, praktycznie w każdej diecezji. Następnie rozpoznawalność. W dużej mierze jest ona zasługą naszego rzecznika prasowego Bożeny Ulewicz, która wykonuje ogromną pracę, docierając do mediów. I wreszcie to co mamy najważniejszego do zaoferowania, to zaufanie Episkopatu. Jesteśmy urzędem w Kościele i nie wolno nam o tym zapominać.Od innych możemy czerpać wiedzę, doświadczenie. Jesteśmy różni, ale łączy nas wspólny cel przemiana świata w duchu Ewangelii. Pytanie jak to osiągnąć.

Przyglądając się AK w poszczególnych diecezjach muszę stwierdzić, że aktywność nie jest jednorodna. Jest AK skupiona na własnej formacji, na modlitwie. To dobrze, ale to mało. Jest ta działająca to już lepiej. Nich to będzie jedna ważna inicjatywa, jak wenta w Olsztynie, konferencja w Poznaniu, festiwal w Krakowie, szkoła w Zielonej Górze, zawody kajakowe w Radomiu. Ale niech coś będzie. Musi nas być widać. Niewidoczny nie ewangelizuje. Doskonali siebie. To też ważne, ale to nie jest ewangelizacja.

Raz jeszcze odwołam się do Akcji Katolickiej przedwojennej. Program stowarzyszenia obejmował :

– Apostolstwo obronne ? to środki obrony praw sumienia i kultury chrześcijańskiej,

– Apostolstwo ? przykładu

– Apostolstwo prawdy

– Apostolstwo miłosierdzia

Rzeczywistość się zmienia, ale wyzwania wciąż te same.

Kiedy zaproponowaliśmy, jako przygotowanie do kongresu trzy zadania dla członków AK :

– przyprowadzić do stowarzyszenia jedną osobę,

– skierować choć jedną inicjatywę do dzieci i młodzieży

– podjąć współpracę choć z jednym ruchem lub organizacją istniejącą w Kościele, usłyszałam, że to bardzo minimalistyczny program. Może to prawda. Ale kto z nas wywiązał się z tego zadania? Nie będę tego sprawdzać. Jest jeszcze czas. Kongres dopiero we wrześniu. Usłyszałam także, że przecież nie w ilości siła.

Pius XI zwracając się do Akcji Katolickiej tak kiedyś powiedział: ?Ilość też ma swoje znaczenie; ilość jest bowiem wielkim mnożnikiem. Jeżeli dobrze jest być nielicznymi, lecz dobrymi, to jeszcze lepiej jest być licznymi i dobrymi.?

Niech to będzie dla nas program na kolejne 20 lat.

 

Halina Szydełko, Prezes Zarządu KIAK