Zbliżają się wybory samorządowe. Już niedługo, 16 listopada, powinniśmy się udać do lokali wyborczych, by wybrać radnych do rad gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich oraz prezydentów, burmistrzów i wójtów. Powinniśmy, ale czy pójdziemy? Jest to pytanie, na które powinien odpowiedzieć każdy z nas. Czy korzystamy z mechnizmów demokracji? Wierzymy, czy nie wierzymy w ich skuteczność? Czy z sobie tylko wiadomych względów świadomie bojkotujemy wybory uważając, że najważniejsze sprawy kraju, naszych miejscowości, dzieją się poza naszą sferą oddziaływania i reagowania.
Są to pytania równie ważne, jak to, kogo wybierzemy. Żeby wybierać potrzebni są kandydaci i ci, którzy będą na nich wskazywać powierzając im dbałość i troskę o społeczność lokalną i jej sprawy na całe cztery lata. Czytając statystki można odnieść wrażenie, że my, Polacy nie przywiązujemy do tego faktu większej wagi. W 2010 roku do urn dotarło niewiele ponad 35 proc. uprawnionych do głosowania. Dodajmy, że w tegorocznych wyborach do Europarlamentu głosowało ok. 24 proc. W krajach Europy Zachodniej frekwencja wyborcza wynosi około 80 proc. Również w Europie Wschodniej, już po okresie transformacji, głosuje ok. 70 wyborców.
Dlatego tym razem, przypominając wprawdzie jak zawsze przy takich okazjach o priorytetach, jakimi powinien kierować się obywatel ? katolik, pragniemy zwrócić uwagę na dramatycznie niski procent ludzi, którzy dokonują wyborów. Liczby wyraźnie pokazują, że najaktywniejsi przy urnach wyborczych są przedstawiciele opcji politycznych żywotnie zainteresowani ich wynikami, a następnie konsumujący owoce władzy, nie zawsze ku zadowoleniu obywateli, którzy nie pofatygowali się, aby wskazać lepszych, czy po prostu innych kandydatów. Szczególnie w przypadku wyborów parlamentarnych, gdy do sejmu wchodzą ludzie reprezentujący przeciwstawny dla chrześcijan świat wartości, nagle – ostatnio jakże często – znajdujemy się w sytuacji, kiedy musimy protestować, domagając się respektowania nawet tak oczywistych zapisów, jakie znajdują się w Konstytucji RP. Gdyby obywatele nie zlekceważyli swych uprawnień, gdyby wybrali ludzi godnych zaufania, rzetelnych, przyjaznych wartościom rodzinnym, promujących postawy pro life, wiele spraw w Rzeczypospolitej rozwiązywano by w zgodzie z sumieniem katolickiej większości społeczeństwa. A tak nie jest. I to jest nasz wspólny grzech zaniechania.
Również w przypadku tych wyborów, nie lekceważmy ich. Nie wypaczajmy idei demokracji bezwolnie zezwalając, żeby władza w naszych gminach, miastach, była sprawowana przez ludzi, którzy nie szanują innych ludzi, nawet tych, co na nich głosowali. Badźmy roztropni, wybierajmy osoby, które znamy z ich życiowych postaw, działalności na niwie społecznej, rekomendujących się dobrym wykształceniem, doświadczeniem, oraz, co przecież nie jest dla nas bez znaczenia ? gwarantujących poszanowanie fundamentalnego systemu wartości, na jakich zawsze opierała się nasza cywilizacja. Niech to będą ludzie moralni, chroniący życie i stawiający na zdrową, naturalną rodzinę. Nie mogą to być osoby gwałcące nasze obyczaje, demoralizujące młode pokolenie, szargające wartości narodowe. Wybierzmy tak, abyśmy się później nie wstydzili swych wyborów. A przede wszystkim, idźmy do wyborów, by po raz kolejny nie sprawdziła się zasada: nieobecni nie mają racji. Mamy ogromne możliwości, zwłaszcza wtedy, gdy potrafimy wspólnie podejmować mądre decyzje.
Krajowy Asystent Kościelny Prezes Zarządu
Akcji Katolickiej Krajowego Instytutu AK
ks. bp Marek Solarczyk Halina Szydełko
Warszawa, 5 listopada 2014 r.